czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 4

Dziękuję wszystkim czytającym,
a w szczególności komentującym ;)
Tak jak obiecałam ten rozdział dedykuje:
Haronowemu Pulpecikowi
i
Adriannie Gosławskiej.

Perspektywa Izy
Miałam już wstawać z łóżka szpitalnego, kiedy do pokoju wszedł Louis. 
L-Ejejej, miałaś nie chodzić.
I-Ale, ...
L-Nie ma ale.-Podszedł do mnie i odwrócił się plecami.- Wskakuj.
I-Co?
L-Wskakuj mi na plecy, nie pozwolę ci chodzić.
I-Ale,...
L-Miało być bez ale.
I-No chodzi o to, że jestem za ciężka, jeszcze przepukliny dostaniesz.
L-Po pierwsze nie marudź, a po drugie jesteś lekka jak piórko.
I-Mhm, chyba takie z żelaza zrobione.
L-Iza wskakuj!
I-Ale, ...-Odwrócił twarz w moją stronę i popatrzył z miną zabójcy.-niech ci będzie.-Zrezygnowana, wiedząc, że i tak z nim nie wygram, wykonałam jego polecenie. Kiedy usadził mnie już na miejscu w samochodzie i sam usiadł za kierownicą, odpalił samochód.
L-To gdzie mieszkasz?
I-Yyy, a po co ci ta informacja?
L-No, żeby cię odwieźć.
I-Ja muszę wrócić jeszcze do pracy i dokończyć podpisywać papiery.
L-A, nie wolisz, żebym ci je potem podwiózł.
I-Nie, chce to szybko zrobić i mieć spokój.
L-No dobra, ... to jedziemy tam, poczekasz na mnie chwilę i cię odwiozę.
I-Nie musisz mogę przecież sama wrócić, albo z Kate.
L-Czuję się za ciebie odpowiedzialny, więc nie możesz sama chodzić.
I-Ale z Kate nie będę sama.
L-Ale ona nie zniesie cię po schodach.
I-No wiem, przecież sama zejdę z nich.
L-Nie, nie możesz przemęczać nogi.
I-Louuuuu-Zrobiłam oczki kotka ze Shreka.-Ploseeeeee.
L-Piękne oczka, zresztą jak ich właścicielka,-zarumieniłam się-ale ja się na to nie nabieram.-teraz strzeliłam focha i odwróciłam się do szyby.-Hahahaha, wybacz.-Nagle zadzwoniła jego komórka. "no hej...nie no mogło być gorzej, ale nie może chodzić przez tydzień... tak, jesteśmy nie daleko... no nie marudź zaraz będziemy...naprawdę?No może coś z tego wyjdzie... też sobie kogoś znajdziesz... dobra to cześć."
I-Kto dzwonił?
L-Harry.
I-Aha, spoko.-Podczas wypowiadania ostatniego słowa, stanęliśmy na miejscu, z którego wcześniej wyjeżdżaliśmy. Louis wziął moje kule i mnie na barana. Musieliśmy wejść tylnym wejściem, którym wchodzą kucharze, tak żeby jego fanki nas nie zauważyły i jakoś się udało. Kiedy byliśmy już na miejscu, wszyscy popatrzyli na nas zrobili "Uuuuuuuuu". Nie zwracaliśmy na to uwagi, postawił mnie na ziemię podając kule.
L-Dasz radę dojść do stolika.
I-Pff, nie rób ze mnie ofiary.
Z-Lou, może przedstawisz nam twoją koleżankę?
L-A, dobra no to chłopcy to Iza, Iza to ZaynHarryLiam i Niall.
I-Hej- Uśmiechnęłam się, gdy nagle do kafejki wszedł ich menager.
M-Louis, gdzie ty byłeś, zaraz zaczynacie rozdawać autografy, więc na miejsca!
L-Dobrze, przepraszam.-Usiadłam przy tym samym stoliku co wcześniej i dokończyłam czytać i podpisywać te wszystkie kartki.W między czasie Kate pytała mnie co z nogą i powiedziała, że niestety nie będzie mogła mnie teraz odwieźć, bo ma coś do załatwienia.Troszkę trudno było nam się porozumiewać, gdyż fanki były bardzo głośno, a my siedziałyśmy bardzo blisko stolików chłopców. Kiedy wstawałam z miejsca Louis odwrócił się w moją stronę.- Gdzie idziesz, pamiętasz, że ja ciebie odwiozę?- zapytał tak bym tylko ja mogła to usłyszeć.
I-Idę odnieść papiery do szefa, a potem do łazienki.
L-No ok, nie śpiesz się i uważaj na nogę.
I-Haha, dobrze tatusiu.- Tak jak powiedziałam odniosłam papiery szefowi, który przy okazji spytał co z moją nogą. Opowiedziałam mu, pożegnałam się i poszłam do łazienki tyle, że tej w moim domu. Złapałam taksówkę, kiedy byliśmy już pod domem podziękowałam i zapłaciłam.
Perspektywa Louisa
Siedziałem tak na miejscu dając naszym fankom autografy i robiąc sobie z niektórymi zdjęcia. Pomimo, że byłem tym zajęty, cały czas myślałem gdzie jest Iza. Już długo nie wracała, wiem, że kazałem aby się nie śpieszyła, ale 2,5 godziny to zdecydowanie za długo. Bałem się, że poślizgnęła się w łazience i nie może wstać, albo nie posłuchała mnie i wróciła do domu. Na szczęście już zostało tylko parę dziewczyn, więc zaraz się przekonam. Poprosiłem chłopaków,żeby przełożyli to spotkanie z szefem wytwórni na jutro, bo muszę załatwić bardzo ważną rzecz. Szukałem jej po całej wytwórni, nawet w toaletach damskich, ale nie było jej. Pomyślałem, że może dowiem się od kelnerki czy wie gdzie Iza mieszka. Ona jednak nie wiedziała, więc spytałem jej szefa, on wiedział i podał mi jej adres. Wychodząc z jego biura spytał mnie.
Sz-Po co tak właściwie ci jej adres?
L-Zostawiła swoją komórkę.- wymyśliłem na szybko- A i mam prośbę, bo to ja uszkodziłem jej tą nogę i lekarz mówił, żeby nie chodziła za bardzo w tym tygodniu i czy ....
Sz-Dobrze dam jej zwolnienie do końca tego tygodnia, nie ma sprawy.
L-Dziękuję.
Sz-To przekaż jej to przy okazji.
L-Dobrze, do widzenia.
Sz-Do zobaczenia jutro.-zaśmiał się
L-A no tak do zobaczenia.-Wyszedłem z budynku, złapałem taxówkę i poprosiłem aby zawiozła mnie pod  adres jej domu. Zapłaciłem, podeszłem pod drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po trzecim tryndnięciu otworzyła, i najwyraźniej była zdziwiona. - Miałaś pójść do szefa i do toalety.
I-No byłam u szefa, a potem przyjechałam do toalety w domu.-zaśmiała się
L-A, a,... nie mam do ciebie siły.
I-Haha.-Zaśmiała się i pokazała piękne dołeczki podczas jej uśmiechu.- Może wejdziesz?
L-No dobra.
I-Siadaj w salonie, a ja ci przyniosę coś do picia, co chcesz?
L-Ja już sobie wezmę, bo ty nie będziesz miała ręki, w końcu masz jeszcze kule.
I-Oj tam, oj tam.
L-Nie oj tam oj tam tylko to ty siadaj w salonie, a ja przyniosę sobie i tobie, co chcesz?
I-Haha, poproszę soczku pomarańczowego.
L-Już księżniczko.-nalałem soku do dwóch szklanek i usiadłem obok niej jedną jej podając.
I-Dziękuję, a co porobimy?
L-Może obejrzyjmy jakiś film?
I-Horror?
L-Tak, to ja zrobię popcorn, a ty znajdź jakiś.
I-Dobra, popcorn jest w szafce nad zlewem.-Wybrała i włożyła do odtwarzacza DVD i wtedy ja przyniosłem popcorn. Zgasiliśmy światła i zaczęliśmy oglądać, podczas filmu ziewnąłem i objąłem ją ramieniem. Ona tylko uśmiechnęła się i ułożyła głowę na moim ramieniu.
Perspektywa Izy
Obudziłam się na kanapie, próbowałam wstać, ale coś mi to przeszkodziło. Byłam uwięziona w silnych ramionach, odwróciłam się i zauważyłam Louis'a, który obejmował mnie w talii. Nie powiem, że nie było to przyjemne, ale musiałam się w końcu wyswobodzić z jego uścisku. Zrobiłam to delikatnie, żeby się nie obudził i udało się. Kiedy stałam już tak obok przy kanapie, popatrzyłam na niego, wyglądał uroczo. Postanowiłam, że zrobię mu śniadanko. Podczas przygotowania go, przypominałam sobie wczorajszy wieczór. Postawiłam je na stole obok kanapy i sama poszłam na górę wykonać poranne czynności. Gdy już się ubrałam zeszłam na dół.
Perspektywa Louisa
Kiedy się obudziłem Izy nie było obok mnie, za to na stole stała taca z pięknie pachnącym śniadankiem. Zjadłem je, było pyszne. Stwierdziłem, że zaskoczę ją jak będzie wracać na dół. Ukryłem się za schodami i długo nie musiałem czekać, po dwóch minutach schodziła już z nich.
I-Hmm, gdzie Louis?-Mruknęła pod nosem, ale na tyle głośno, że usłyszałem. Kiedy podeszła do stolika, na którym była taca, podszedłem do niej od tyłu i zakręciłem wokół własnej osi. Ale potem odstawiłem ją z powrotem.
L-Dziękuję za pyszne śniadanko.
I-Oj to nic wielkiego, ale proszę.
L-A ty już jadłaś?
I-No jeszcze nie.
L-Jeszcze nie? No to teraz ja ci robię, co chcesz?
I-Nie jestem głodna.
L-O nie, tak to nie ma siadaj na kanapie, a ja zaraz ci coś przygotuję.
I-Ale na prawde nie jestem głodna.
L-Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia, jak nie jesteś aż tak głodna to zrobię ci coś lekkiego.
I-A umiesz?
L-A nie wierzysz w moje umiejętności kucharskie?
I-Yyy, no nie wiem.
L-To się przekonasz.-Po chwili przyniosłem jej to co przygotowałem.
I-Mniam, pyszne. Jak to zrobiłeś?
L-To moja słodka tajemnica.
I-Dziękuję i przepraszam.- dała mi buziaka w policzek.
L-A za co?
I-Za śniadanko i przepraszam za to, że nie wierzyłam, że jesteś dobrym kucharzem. A, a która godzina?
L-Eee, 10.
I-Co, o nie spóźnię się do pracy i to jak, o nie, wyleje mnie.
L-Nie martw się.
I-Faktycznie bezrobocie, to nie powód do płaczu, nie?
L-Iza, mogę ci coś powiedzieć?
I-A niby co?
L-Załatwiłem ci wczoraj wolne na tydzień, a twój szef to zrozumiał.
I-Na prawdę?
L-na prawdę.
I-Jesteś wspaniały.- Znów chciał mnie pocałować w policzek, ale odwróciłem głowę tak, że złączyliśmy nasze usta w pocałunek.
-----------------------------------------------------------------
Mam nadzieje, że się podobał.
Proszę o waszą opinię w komentarzach.
Prosze o 2 komenyarze i więcej ;)
Pozdrawiam,Iza.

2 komentarze: