wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 6

Dedykuje ten rozdział dla niallowaiagan.
Dziękuje pyśki, za wasze komentarze,
były piękne.
(szkoda, że nie widziałyście jak się cieszyłam jak je przeczytałam)
:D

Perspektywa Louis'a
Jak było umówione przez cały tydzień spotykaliśmy się u Izy, żeby z nią i Kate poćwiczyć. Nazwaliśmy piosenkę "Best Song Ever", postanowiliśmy zmienić trochę rytm i teraz jest mega. Po 4-godzinnych próbach wszyscy wychodzili oprócz mnie, ja zawsze zostawałem i do wieczora spędzałem z nią czas. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, czuje jakbyśmy się znali od dzieciństwa. Z tego co wiem Niall tak samo postępował z blondynką. Codziennie wychodzili gdzieś i wracali późno. Nasz głodomorek zakochał się w niej i teraz czeka na odpowiedni moment by jej o tym powiedzieć. Co jest ze mną, co ja czuję?-tego nie mogę określić. Chyba też się zakochałem, ale czy ona we mnie to nie wiem. Pamiętam jak wtedy ją pocałowałem, nie była gotowa lub nie chciała tego. A teraz? Czy ja jestem gotowy? Teraz jadę po nią, a potem razem do szpitala na wizytę, mają sprawdzić co z jej nogą. Zadzwoniłem do jej drzwi i otworzyła niemalże od razu.
L-Cześć piękna.-Dałem jej buziaka w policzek, na co się zarumieniła. Boże jak ona pięknie wygląd jak się rumieni.-Jedziemy?
I-Tak, już tylko wezmę torebkę.-była ubrana w to.Po drodze rozmawialiśmy i nagle oświadczyłem.
L-Wiesz, że potem cię zabieram na wycieczkę.
I-Co? Gdzie?
L-To niespodzianka.
I-Nie bądź taki, plose.-zrobiła minkę kotka ze szreka.
L-Nie, niespodzianka to niespodzianka.
I-Hyy, ja się tak nie bawię, zrobiła focha.
L-Wysiadamy.-Oznajmiłem otwierając drzwi z jej strony. Gdy już wysiadła i zaczęła iść w stronę budynku, podbiegłem do niej od tyłu i przerzuciłem przez ramię.
I-Louis zostaw mnie!-waliła we mnie pięściami, ale prawie tego nie czułem.
L-Wybacz, hahaha, a i uważaj teraz schody.
I-Co?! Nie, puść mnie!
L-Nie.
I-Proszę zrobię wszystko, tylko mnie puść.
L-Wszystko?- Postawiłem ją przed sobą.
I-Haha nie.-Uciekła i nie zdążyłem jej złapać bo weszła do windy, więc szybko zacząłem biec schodami. Dotarłem na odpowiednie piętro, w tym samym czasie co winda. Iza już pytała w której sali jest lekarz, który miał zbadać jej stopę.-Chodź do sali 324.-zachichotała widząc mnie zziajanego.
L-To wcale nie jest śmieszne, ja się jeszcze z tobą policzę.
I-Tak, tak, to tutaj.-Wskazała na drzwi po mojej prawej stronie i zapukała. Na co usłyszeliśmy "Proszę!"
Doktor=Do-O witam, chyba z pańską nogą jest już dobrze, skoro tak szybko pani biegła.
I-Tak, raczej lepiej. Przez cały tydzień siedziałam w domu i nie chodziłam za dużo.
Do-To wspaniale, zrobimy prześwietlenie i będzie mogła pani zdjąć te bandaże, proszę zdjąć buta.-Brunetka zrobiła tak jak kazał ten facet i po chwili wręczył nam zdjęcie rentgenowskie.-Wszystko jest tak jak być powinno, teraz może pani znowu biegać.
I-Dobrze, dziękuję.
L-Dziękuje, do widzenia.No to teraz jedziemy na wycieczkę.
I-No dobra, a powiesz gdzie?
L-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie.
I-Hmm szkoda.
Perspektywa Niall'a
Jestem już pod domem Kate, idziemy na randkę (chyba tylko ja tak to odbieram). Dzisiaj mam zamiar powiedzieć jej, że ją kocham i poprosić, żeby była moją dziewczyną. Zadzwoniłem do drzwi i otworzyła mi pięknie ubrana blondynka.
K-Cześć.
N-Cześć,-dałem jej buziaka w policzek-idziemy?
K-Tak, a gdzie jedziemy?
N-Mamy parę punktów wycieczki.
K-A jaki jest pierwszy?
N-Niespodzianka.
K-Haha, no dobra.-Po godzinnej podróży zatrzymałem się.-Po co się zatrzymaliśmy?
N-Bo to tutaj.-Zawiązałem jej chustkę na oczach i prowadziłem za rękę.-Już, możesz rozwiązać.
K-Wow.-Zdjęła przepaskę i tak skomentowała widok, który zobaczyła.
N-A teraz odwróć się.-Zrobiła to o co poprosiłem i ujrzała drugą część niespodzianki.-Podoba ci się?- Ona zamiast odpowiedzieć pocałowała mnie w policzek.- Czyli tak?
K-Czyli jest cudownie, sam to przygotowałeś?
N-Tak, a teraz siadaj i zajadaj.
Perspektywa Louis'a
L-Jesteśmy, wysiadaj.
I-Oki, a to na pewno tu?-Zapytała widząc same zarośla.
L-Tak tylko musimy przejść przez tą górkę.
I-Aha ok, to prowadź.-Złapałem ją za dłoń, na co się zarumieniła.
L-To nasza.-Wskazałem na motorówkę.
I-Nie rozumiem.
L-To ci tłumaczę, właśnie będziemy mieli wycieczkę motorówką.
I-Naprawdę?!To super!-Rzuciła mi się na szyję.-Zawsze marzyłam o takiej wycieczce.
L-Haha, jeszcze jej nie zaczęliśmy, no ale cieszę się, że jesteś zadowolona.
I-I to jak.- Weszliśmy na pokład i oznajmiłem kapitanowi, że możemy już ruszać. Czekał tam już kosz piknikowy i koc.
Perspektywa Izy
Nie wierzyłam, że zorganizował coś takiego dla mnie. Rozłożył koc i pokazał abym usiadła, on zrobił to samo i postawił pomiędzy nami kosz. Rozmawialiśmy jedząc winogrona.Nagle motorówka zwolniła, aż w końcu się zatrzymała.
L-Hmm chodź z tej ślizgawki jest lepszy widok.
I-Już.-Podeszłam do niego i wspięłam się na nią. Gdy tam usiadłam, on mnie zepchnął i zjechałam prosto to 
morza. Dobra tak się bawimy, nie ma sprawy.-Aaaa, Louis ja nie umiem pływać.
L-Co?! Już do ciebie zjeżdżam, spokojnie!-Kiedy zjechał i zaczął mnie ratować ja go pot topiłam.
I-Hahaha, -zaczęłam się z niego śmiać.- trzeba było nie zaczynać.
L-To tak, aż ty.-Chlapnął mnie wodą, a ja mu oddałam i tak się chlapaliśmy przez pół godziny i kolejne pół pływaliśmy. Gdy zrobiło się nam zimno, postanowiliśmy się ogrzać na słońcu. Louis mnie podsadził, a potem ja mu podałam rękę. On zdjął koszulkę i w łazience zmienił swoje szorty na specjalne do pływania. Aż zrobiło mi się duszno jak na niego popatrzyłam, jaki on ma boski brzusio, mmm. Niestety ja nie mam w co się przebrać.- A Iza, bo nie chciałem ci mówić, że tu jedziemy, żeby była niespodzianka. Pewnie nie wzięłaś niczego na zmianę, więc ja ci kupiłem to-podał mi siatkę.- Na razie załóż bikini to się poopalamy,mam nadzieje, że dobry rozmiar.- puścił mi oczko.
I-Dzięki, potem ci zwrócę pieniądze.
L-Iza,-złapał mnie za nadgarstki- to jest dla ciebie, prezent. 
I-Ale ty za to zapłaciłeś, kosztowało cię to i ja nie mogę cię tak wykorzystywać.
L-Możesz zrozumieć, że nie wykorzystujesz mnie. Ja chciałem ci to kupić. A teraz zasuwaj to założyć.
I-Już tato.-Zaśmiałam się i pobiegłam do łazienki, kiedy wróciłam Louis zagwizdał.
L-No no ładnie.
I-Haha, dziękuję.
L-Nie ma za co, ślicznie w nim wyglądasz.
I-Ty też dobrze wyglądasz.-Nie wiem po co to powiedziałam więc zmieniłam temat.-A która jest godzina?
L-Hmm 18, zaraz będziemy zawracać.
I-Aha.
L-No to kładź się i opalaj.-Zrobiłam jak kazał.
Perspektywa Louis'a
Boniu, jaka ona piękna, postanowiłem się obok niej położyć.
L-Może jesteś głodna?
I-No może troszkę.
L-To mam tu jeszcze inne owoce, szarlotkę i wino.
I-Poproszę szarlotkę i wino.
L-Tak jest, królewno.-Rozlałem wino do dwóch kieliszków i na dwa talerzyki wyłożyłem po jednym kawałku ciasta.Kiedy skończyliśmy, do naszych uszu dobiegła wolna piosenka.-Czy mogę panią prosić?-Wyciągnąłem rękę w stronę Izy, która po chwili podała mi swoją dłoń i zaczęliśmy tańczyć. Z boku mogło to wyglądać troszkę dziwnie, gdyż nadal byliśmy jedynie w strojach kąpielowych. Po chwili zauważyłem, że jest jej zimno więc przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie, tak, że nasze ciała się stykały. Nagle wszedł kapitan na pokład.   (Kapitan-Ka)
Ka- Panie Tomlinson, są małe komplikacje, paliwo w silniku się skończyło i utknęliśmy tutaj.
L-To nie są małe komplikacje, tylko wielkie! A kiedy będzie pomoc?
Ka-Jutro w południe, ewentualnie możecie dopłynąć do brzegu łódką.
L-Aaaaa-wpadłem w furię.-Jaka jest odległość stąd do brzegu?
Ka-Około 20 kilometrów.
L-Nie wiem czy damy radę tyle, Iza?
I-Możemy spróbować.
L-Na pewno?
I-Raz się żyje.
L-Haha no to spróbujmy, tylko najpierw musimy się przebrać.- Po przebraniu, zabraliśmy resztę swoich rzeczy i wsadziliśmy na łódkę, którą po chwili popłynęliśmy. Z czasem zaczęło się ściemniać i zaczął padać deszcz. Nagle poczułem jakiś puls, który mówił mi, że to idealna chwila. Przestałem wiosłować i zbliżyłem się do Izy- Iza wiem, że ty może nie czujesz tego samego, ale wiedz, że cię kocham.- i ją czule pocałowałem, a ona odwzajemniła. - Będziesz moją dziewczyną?- zapytałem gdy się od siebie oderwaliśmy.
I-T tak, też cię kocham.-Tym razem to ona mnie pocałowała czule, ale uświadomiliśmy sobie, że trzeba wracać.
Perspektywa Niall'a
N-To teraz może przyjrzyjmy się bliżej temu wodospadowi. Właśnie teraz chciałem jej to powiedzieć i wręczyć naszyjnik. Kiedy byliśmy już obok zapytałem.- Możesz na chwilę zamkną oczy?
K-No ok, już zamknęłam.- Kiedy to powiedziała podszedłem do niej od tyłu i odgarnąłem jej włosy, aby móc po chwili zapiąć ozdobę na jej szyi.
N-Już możesz otworzyć.-Dziewczyna zrobiła to i obejrzała w palcach podarunek.
K-Niall ja nie mogę tego przyjąć, to pewnie kosztowało nie mało.
N-Dla ciebie warto, zresztą teraz jeszcze mam pytanie.
K-Jakie?
N-Zostaniesz moją dziewczyną?
K-Oh, tak.-Rzuciła mi się na szyje i wpiliśmy się sobie w usta.
N-Teraz już w 100% możesz to przyjąć, a ja mam drugą połówkę.
--------------------------------------------
Jeszcze raz dziękuje za komentarze
i za wejścia.
Mam nadzieje, że wam się podoba,
ale przepraszam, bo nie miałam za bardzo weny.
5 komentarzy=kolejny rozdział.
Pozdrawiam Iza.

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 5

Dedykuje ten rozdział
Justynie Skubisz i Annie Jarosz.

Perspektywa Louis'a
Nagle zadzwoniła moja komórka i w tym samym czasie się od siebie oderwaliśmy. Odszedłem porozmawiać z tym kimś obok schodów.
L-Halo?
H-Stary gdzie ty jesteś, nie wróciłeś do jeszcze do domu, a przypominam, że niedługo mamy to spotkanie, co wczoraj przełożyłeś.
L-Ja jestem u Izy, nocowałem tu.
H-Uuuu i jak?
L-Nie twoja sprawa.
H-No nie bądź taki.
L-Może ci później opowiem. A na którą mamy tam być?
H-Yyy 11.30
L-Oj, to już jadę.Na razie.
H-Pa.-Rozłączyłem się i wróciłem do Izy, która stała zamyślona, odwrócona w stronę okien.
L-Iza ja muszę jechać, bo mam spotkanie, muszę się przebrać i ...
I-Aha, rozumiem.-Odwróciła się wolno w moją stronę i kiwnęła głową.
L-Do zobaczenia.
I-Pa.-Hmm trochę się martwię, później ją przeproszę, może to za szybko się wydarzyło.Usiadłem za kierownicą i o 10.43 byłem już pod domem. Szybko wziąłem prysznic, przebrałem i byłem gotowy.
L-Możemy jechać.
H-No to opowiedz jak tam było.
L-Później, teraz się śpieszymy.
Li-No to ruszajcie się.-Niestety w limuzynie znowu zaczęli ten temat.-No Louis nie zmuszamy cię, ale jesteś naszym przyjacielem, martwiliśmy się o ciebie, więc może powiesz gdzie byłeś?
L-U Izy.
Z-U tamtej laski z wczoraj?
L-Tak.
N-No gratuluje. Jak tam nocka?
L-CO?! Pogięło cię to moja koleżanka.
N-Mhm tak się mówi.
L-Odczep się, do niczego nie doszło. Pojechałem ją przeprosić, potem oglądaliśmy film i zasnęliśmy na kanapie.
Z-O jak sweet.
L-Spadajcie, już nic wam nie powiem.
H-Nie obrażaj się, to idioci, fajnie, że wreszcie masz taką koleżankę.
Li-No właśnie, a jak tam z jej nogą.
L-Załatwiłem jej wolne na tydzień i będzie dobrze.
Mn-Chłopcy później będą fotoreporterzy.                                            (Mn-Menager)
Li-Dobrze, to wychodźmy.
Perspektywa Izy
Po tym jak Louis wyszedł nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. To chyba za wcześnie na jakiekolwiek związki. Za krótko go znam, nie wiem czy nie okaże się dupkiem, nie zostawi w najgorszym momencie. Wydaje się być dobry, ale nie mam pewności. Na razie będę się z nim przyjaźnić. Będę musiała z nim o tym porozmawiać. Wstawiłam naczynia do zmywarki i poczułam chęć zajrzenia do gabinetu. Będąc w środku rozejrzałam się po nim i zauważyłam dużą podłużną rzecz przykrytą płachtą. Odkryłam ją i owym przedmiotem okazało się być pianino. Jak ja mogłam go wcześniej nie zauważyć. Przysiadłam się i zaczęłam grać cokolwiek, później jednak zdecydowałam się na piosenkę, którą stworzyłam z Kate. Nie miałam z tym problemu, gdyż umiałam. Dostałam takie od dziadków na komunie, gdyż babcia od małego mówiła mi, że mam talent i muszę go rozwijać. Miałam słuch po niej w genach. Chodziłam przez 3 lata do szkoły muzycznej w podstawówce. Musiałam grać na skrzypcach, bo miałam super słuch muzyczny. Nie lubiłam tego, ale robiłam dla babci. Po tych 3 latch stwierdziłam, że wole uczyć się sama w domu i tak zrobiłam. Przychodziłam z szkoły i piosenki, które mi się podobały odtwarzałam na nim. Teraz też poza graniem jej na pianinie, śpiewałam.
Perspektywa Kate
Wczoraj bardzo dobrze dogadywałam się z Niall'em. Był bardzo miły, mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań, dwoma głównymi było jedzenie i gitara. Dzisiaj po spotkaniu z moim i Izy szefem ma mnie gdzieś zabrać. Wybrałam ciuchy na dziś, wykonałam poranną toaletkę i założyłam przygotowany zestaw. W kuchni czekały już gofry zrobione przez moją mamę. Tak zapomniałam wam wspomnieć mieszkam tu z rodzicami i młodszą siostrą. Nie jesteśmy jak to w wielu przypadkach rodzeństwem, które się ciągle kłóci. Wręcz przeciwnie zawsze się wspierałyśmy i jako starsza byłam dla niej przykładem.
K-Dziękuje mamo, a gdzie Jeny?
M-Tata przed chwilą zawiózł ją do szkoły.
K-Aha, a i umówiłam się z kolegą więc wrócę późno.
M-No dobrze, jakby co to dzwoń.-zjadłam gofry i pojechałam do pracy.        

(Sz-Szef)
Sz-Witaj Kate.
K-Dzień dobry.
Sz-A bardzo dobry. Poznałaś już chłopców z One Direction, prawda?
K-Tak, a czemu pan pyta?
Sz-Bo to właśnie oni będą śpiewać waszą piosenkę.
K-O naprawdę?
Sz-Tak będzie potrzebna wasza współpraca, twoja i Izy.-Iza? W ogóle o niej zapomniałam.-Ona ma teraz tydzień wolnego, zwolnił ją jeden z nich, ale jeśli nie miałaby nic przeciwko,to byście ćwiczyli u niej.
K-Zapytam ją, ale ćwiczyli? Wszyscy?
Sz-Tak ich piątka z wami.
K-Aha.
Sz-A no właśnie, oni zaraz przyjdą, żeby podpisać to, więc poczekaj. Powinni być za ...
Mn-Dzień dobry, możemy wchodzić?
Sz-Oczywiście, wchodźcie. Niall, Louis, Liam, Harry, Zack.
Z-Zayn.
Sz-Tak oczywiście.
 N-Cześć Kate.
K-Hej Niall, hej chłopcy.
Sz-Kate jest jedną z twórczyń piosenki, którą chcecie dołączyć do swojej płyty.
H-A kto jest drugą?
Sz-Iza, zapewne zapoznaliście ją.-Wszyscy chłopcy przytaknęli i popatrzyli na Louis'a, który był trochę nieobecny.-Tak więc jak tłumaczyłem wcześniej Kate, jeżeli Iza się zgodzi to będziecie się w tym tygodniu uczyć u niej w domu, a jeśli nie to zaczniemy od przyszłego tygodnia.
Mn-W miarę jak to możliwe chcielibyśmy zacząć to jak najwcześniej. Chłopcy mają później trasę i premierę filmu.
Sz-Kate dzisiaj ją zapyta, ale myślę, że nie będzie problemu.
Mn-No dobrze to ja zostawiam wizytówkę z namiarem i proszę zadzwonić do wieczora.
Sz-Tak jest, odwidzenia.
1D-Dowidzenia.
Sz-Kate już możesz iść do domu, powiadom mnie tylko o decyzji Izy.
K-Nie ma sprawy szefie. Do usłyszenia.-Wyszłam z gabinetu i ktoś złapał mnie za rękę.
N-Cześć Kate
K-No hej, to kiedy idziemy?
N-Poczekasz chwilę, mamy teraz krótki wywiad i sesję. To zajmie pół godziny i pójdziemy, dobrze?
K-Mhm, poczekam w cafe'jce, jak skończysz to przyjdź.-Podczas czekania na niego zadzwoniłam do Izy.
K-Iza?
I-Tak, Kate?Co tam?
K-A dobrze, właśnie skończyło się spotkanie i wiesz co?
I-Nie, nie wiem, uświadom mnie.
K-To One Direction będzie śpiewało naszą piosenkę i oni chcieli by zacząć od jutra.
I-Aha fajnie, tyle, że ja mam to wolne i w domu jestem.
K-Wiem, dlatego jest pytanie czy próby w tym tygodniu mogły by odbywać się u cb?
I-U mnie?
K-Tak. To mogą?
I-Mogą, ale czyli ich piątka i my dwie?
K-Mhm, właśnie tak.
I-Powiedz szefowi, że się zgadzam.
K-Ok, jesteś kochana, a jak stópka?
I-Haha żyje, chyba jest lepiej.
K-No to dobrze, pa kocie, do jutra.
I-Do jutra.-I się rozłączyłam. Stwierdziłam, że i tak muszę jeszcze poczekać na Niall'a, to pójde powiadomić szefa o wyborze brunetki.Po wykonaniu tego wróciłam do barku, a tam już czekał blondyn z dwoma kawami.
N-Chodź piękna.-Zarumieniłam się na jego słowa.
K-Dzięki, gdzie idziemy?
N-Gdzie nas nogi poniosą.
Perspektywa Louis'a
 Cały czas myślałem o Izie. Teraz jadę po róże, żeby ją przeprosić. Zadzwoniłem do drzwi i usłyszałem "moment" i chwile później otworzył się drzwi, a ona w nich stała.
L-Przepraszam.
I-Ojej nie trzeba było, wejdź. A tak właściwie za co mnie przepraszasz?
L-Za to, że cię pocałowałem wtedy.
I-Louis, naprawdę nic się nie stało, po prostu nie jestem jeszcze gotowa.
L-Rozumiem i przepraszam.
I-Nie ma za co, ... chcesz może zjeść ze mną obiad?
L-Z chęcią, a co podajesz?
I-Spaghetti carbonara.
L-O moje ulubione, jestem ciekawe jak smakuje w twoim wykonaniu.
I-No to spróbuj.
L-Mhm, pyszne. Po kim masz zdolności kulinarne?
I-Po mamie i troszkę po tacie. Podobno codziennie będziesz mnie nawiedzał ze swoimi kolegami?-zaśmiała się
L-No tak, a ja słyszałem, że to dzięki temu, że jesteś jej twórcą?
I-Zgadza się.
L-Zaśpiewaj coś dla mnie.
I-Nie.
L-Dlaczego?
I-Bo w porównaniu z tobą jestem do dupy.
L-Oj nie przesadzaj, wcale nie śpiewam tak dobrze.
I-Nieeee w ogóle.-powiedziała z sarkazmem.
L-No nie.
I-To zaśpiewaj.
L-Pod jednym warunkiem.
I-Jakim?
L-Zaśpiewasz zemną.
I-Zastanowię się.
L-Co? Sama się prosisz.-zacząłem ją łaskotać.
I-Prze prze przestań.-wypowiedziała przez śmiech.
L-A zaśpiewasz?
I-T ta tak.
L-No dobra to co śpiewamy?-przestałem ją łaskotać
I-Chodź na górę.-Zaprowadziła mnie do gabinetu gdzie miała pianino-Wybierz ty.
L-One day or another?
I-Ok.-Zaczęliśmy śpiewać, było śmiesznie.
L-A teraz sama np.The Trouble With Love Is
I-No dobra.-Miała piękny głos, jak anioł.
L-Wow.
I-Haha, dziękuję.-Zarumieniła się.
L-Wstań na chwilę.-Dziewczyna wstała od pianina, teraz ja tam usiadłem, posadziłem sobie na kolanach i razem zaczęliśmy grać i śpiewać.Tak pięknie upłynął nam dzień, aż w końcu podczas opowiadania różnych rzeczy o sobie, przy gorącej czekoladzie i zrobionych przez nas babeczkach, ona zasnęła. Zaniosłem ją na rękach do jej pokoju, przykryłem kołdrą i pocałowałem w czoło.
L-Dobranoc.-powiedziałem i opuściłem jej dom.
-----------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam,
ale byłam w Bieszczadach gdzie internet 
działał mi tylko na komórce.
Mam nadzieje, że się podoba :)
3 komentarze=kolejny rozdział
Pozdrawiam, Iza.


czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 4

Dziękuję wszystkim czytającym,
a w szczególności komentującym ;)
Tak jak obiecałam ten rozdział dedykuje:
Haronowemu Pulpecikowi
i
Adriannie Gosławskiej.

Perspektywa Izy
Miałam już wstawać z łóżka szpitalnego, kiedy do pokoju wszedł Louis. 
L-Ejejej, miałaś nie chodzić.
I-Ale, ...
L-Nie ma ale.-Podszedł do mnie i odwrócił się plecami.- Wskakuj.
I-Co?
L-Wskakuj mi na plecy, nie pozwolę ci chodzić.
I-Ale,...
L-Miało być bez ale.
I-No chodzi o to, że jestem za ciężka, jeszcze przepukliny dostaniesz.
L-Po pierwsze nie marudź, a po drugie jesteś lekka jak piórko.
I-Mhm, chyba takie z żelaza zrobione.
L-Iza wskakuj!
I-Ale, ...-Odwrócił twarz w moją stronę i popatrzył z miną zabójcy.-niech ci będzie.-Zrezygnowana, wiedząc, że i tak z nim nie wygram, wykonałam jego polecenie. Kiedy usadził mnie już na miejscu w samochodzie i sam usiadł za kierownicą, odpalił samochód.
L-To gdzie mieszkasz?
I-Yyy, a po co ci ta informacja?
L-No, żeby cię odwieźć.
I-Ja muszę wrócić jeszcze do pracy i dokończyć podpisywać papiery.
L-A, nie wolisz, żebym ci je potem podwiózł.
I-Nie, chce to szybko zrobić i mieć spokój.
L-No dobra, ... to jedziemy tam, poczekasz na mnie chwilę i cię odwiozę.
I-Nie musisz mogę przecież sama wrócić, albo z Kate.
L-Czuję się za ciebie odpowiedzialny, więc nie możesz sama chodzić.
I-Ale z Kate nie będę sama.
L-Ale ona nie zniesie cię po schodach.
I-No wiem, przecież sama zejdę z nich.
L-Nie, nie możesz przemęczać nogi.
I-Louuuuu-Zrobiłam oczki kotka ze Shreka.-Ploseeeeee.
L-Piękne oczka, zresztą jak ich właścicielka,-zarumieniłam się-ale ja się na to nie nabieram.-teraz strzeliłam focha i odwróciłam się do szyby.-Hahahaha, wybacz.-Nagle zadzwoniła jego komórka. "no hej...nie no mogło być gorzej, ale nie może chodzić przez tydzień... tak, jesteśmy nie daleko... no nie marudź zaraz będziemy...naprawdę?No może coś z tego wyjdzie... też sobie kogoś znajdziesz... dobra to cześć."
I-Kto dzwonił?
L-Harry.
I-Aha, spoko.-Podczas wypowiadania ostatniego słowa, stanęliśmy na miejscu, z którego wcześniej wyjeżdżaliśmy. Louis wziął moje kule i mnie na barana. Musieliśmy wejść tylnym wejściem, którym wchodzą kucharze, tak żeby jego fanki nas nie zauważyły i jakoś się udało. Kiedy byliśmy już na miejscu, wszyscy popatrzyli na nas zrobili "Uuuuuuuuu". Nie zwracaliśmy na to uwagi, postawił mnie na ziemię podając kule.
L-Dasz radę dojść do stolika.
I-Pff, nie rób ze mnie ofiary.
Z-Lou, może przedstawisz nam twoją koleżankę?
L-A, dobra no to chłopcy to Iza, Iza to ZaynHarryLiam i Niall.
I-Hej- Uśmiechnęłam się, gdy nagle do kafejki wszedł ich menager.
M-Louis, gdzie ty byłeś, zaraz zaczynacie rozdawać autografy, więc na miejsca!
L-Dobrze, przepraszam.-Usiadłam przy tym samym stoliku co wcześniej i dokończyłam czytać i podpisywać te wszystkie kartki.W między czasie Kate pytała mnie co z nogą i powiedziała, że niestety nie będzie mogła mnie teraz odwieźć, bo ma coś do załatwienia.Troszkę trudno było nam się porozumiewać, gdyż fanki były bardzo głośno, a my siedziałyśmy bardzo blisko stolików chłopców. Kiedy wstawałam z miejsca Louis odwrócił się w moją stronę.- Gdzie idziesz, pamiętasz, że ja ciebie odwiozę?- zapytał tak bym tylko ja mogła to usłyszeć.
I-Idę odnieść papiery do szefa, a potem do łazienki.
L-No ok, nie śpiesz się i uważaj na nogę.
I-Haha, dobrze tatusiu.- Tak jak powiedziałam odniosłam papiery szefowi, który przy okazji spytał co z moją nogą. Opowiedziałam mu, pożegnałam się i poszłam do łazienki tyle, że tej w moim domu. Złapałam taksówkę, kiedy byliśmy już pod domem podziękowałam i zapłaciłam.
Perspektywa Louisa
Siedziałem tak na miejscu dając naszym fankom autografy i robiąc sobie z niektórymi zdjęcia. Pomimo, że byłem tym zajęty, cały czas myślałem gdzie jest Iza. Już długo nie wracała, wiem, że kazałem aby się nie śpieszyła, ale 2,5 godziny to zdecydowanie za długo. Bałem się, że poślizgnęła się w łazience i nie może wstać, albo nie posłuchała mnie i wróciła do domu. Na szczęście już zostało tylko parę dziewczyn, więc zaraz się przekonam. Poprosiłem chłopaków,żeby przełożyli to spotkanie z szefem wytwórni na jutro, bo muszę załatwić bardzo ważną rzecz. Szukałem jej po całej wytwórni, nawet w toaletach damskich, ale nie było jej. Pomyślałem, że może dowiem się od kelnerki czy wie gdzie Iza mieszka. Ona jednak nie wiedziała, więc spytałem jej szefa, on wiedział i podał mi jej adres. Wychodząc z jego biura spytał mnie.
Sz-Po co tak właściwie ci jej adres?
L-Zostawiła swoją komórkę.- wymyśliłem na szybko- A i mam prośbę, bo to ja uszkodziłem jej tą nogę i lekarz mówił, żeby nie chodziła za bardzo w tym tygodniu i czy ....
Sz-Dobrze dam jej zwolnienie do końca tego tygodnia, nie ma sprawy.
L-Dziękuję.
Sz-To przekaż jej to przy okazji.
L-Dobrze, do widzenia.
Sz-Do zobaczenia jutro.-zaśmiał się
L-A no tak do zobaczenia.-Wyszedłem z budynku, złapałem taxówkę i poprosiłem aby zawiozła mnie pod  adres jej domu. Zapłaciłem, podeszłem pod drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po trzecim tryndnięciu otworzyła, i najwyraźniej była zdziwiona. - Miałaś pójść do szefa i do toalety.
I-No byłam u szefa, a potem przyjechałam do toalety w domu.-zaśmiała się
L-A, a,... nie mam do ciebie siły.
I-Haha.-Zaśmiała się i pokazała piękne dołeczki podczas jej uśmiechu.- Może wejdziesz?
L-No dobra.
I-Siadaj w salonie, a ja ci przyniosę coś do picia, co chcesz?
L-Ja już sobie wezmę, bo ty nie będziesz miała ręki, w końcu masz jeszcze kule.
I-Oj tam, oj tam.
L-Nie oj tam oj tam tylko to ty siadaj w salonie, a ja przyniosę sobie i tobie, co chcesz?
I-Haha, poproszę soczku pomarańczowego.
L-Już księżniczko.-nalałem soku do dwóch szklanek i usiadłem obok niej jedną jej podając.
I-Dziękuję, a co porobimy?
L-Może obejrzyjmy jakiś film?
I-Horror?
L-Tak, to ja zrobię popcorn, a ty znajdź jakiś.
I-Dobra, popcorn jest w szafce nad zlewem.-Wybrała i włożyła do odtwarzacza DVD i wtedy ja przyniosłem popcorn. Zgasiliśmy światła i zaczęliśmy oglądać, podczas filmu ziewnąłem i objąłem ją ramieniem. Ona tylko uśmiechnęła się i ułożyła głowę na moim ramieniu.
Perspektywa Izy
Obudziłam się na kanapie, próbowałam wstać, ale coś mi to przeszkodziło. Byłam uwięziona w silnych ramionach, odwróciłam się i zauważyłam Louis'a, który obejmował mnie w talii. Nie powiem, że nie było to przyjemne, ale musiałam się w końcu wyswobodzić z jego uścisku. Zrobiłam to delikatnie, żeby się nie obudził i udało się. Kiedy stałam już tak obok przy kanapie, popatrzyłam na niego, wyglądał uroczo. Postanowiłam, że zrobię mu śniadanko. Podczas przygotowania go, przypominałam sobie wczorajszy wieczór. Postawiłam je na stole obok kanapy i sama poszłam na górę wykonać poranne czynności. Gdy już się ubrałam zeszłam na dół.
Perspektywa Louisa
Kiedy się obudziłem Izy nie było obok mnie, za to na stole stała taca z pięknie pachnącym śniadankiem. Zjadłem je, było pyszne. Stwierdziłem, że zaskoczę ją jak będzie wracać na dół. Ukryłem się za schodami i długo nie musiałem czekać, po dwóch minutach schodziła już z nich.
I-Hmm, gdzie Louis?-Mruknęła pod nosem, ale na tyle głośno, że usłyszałem. Kiedy podeszła do stolika, na którym była taca, podszedłem do niej od tyłu i zakręciłem wokół własnej osi. Ale potem odstawiłem ją z powrotem.
L-Dziękuję za pyszne śniadanko.
I-Oj to nic wielkiego, ale proszę.
L-A ty już jadłaś?
I-No jeszcze nie.
L-Jeszcze nie? No to teraz ja ci robię, co chcesz?
I-Nie jestem głodna.
L-O nie, tak to nie ma siadaj na kanapie, a ja zaraz ci coś przygotuję.
I-Ale na prawde nie jestem głodna.
L-Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia, jak nie jesteś aż tak głodna to zrobię ci coś lekkiego.
I-A umiesz?
L-A nie wierzysz w moje umiejętności kucharskie?
I-Yyy, no nie wiem.
L-To się przekonasz.-Po chwili przyniosłem jej to co przygotowałem.
I-Mniam, pyszne. Jak to zrobiłeś?
L-To moja słodka tajemnica.
I-Dziękuję i przepraszam.- dała mi buziaka w policzek.
L-A za co?
I-Za śniadanko i przepraszam za to, że nie wierzyłam, że jesteś dobrym kucharzem. A, a która godzina?
L-Eee, 10.
I-Co, o nie spóźnię się do pracy i to jak, o nie, wyleje mnie.
L-Nie martw się.
I-Faktycznie bezrobocie, to nie powód do płaczu, nie?
L-Iza, mogę ci coś powiedzieć?
I-A niby co?
L-Załatwiłem ci wczoraj wolne na tydzień, a twój szef to zrozumiał.
I-Na prawdę?
L-na prawdę.
I-Jesteś wspaniały.- Znów chciał mnie pocałować w policzek, ale odwróciłem głowę tak, że złączyliśmy nasze usta w pocałunek.
-----------------------------------------------------------------
Mam nadzieje, że się podobał.
Proszę o waszą opinię w komentarzach.
Prosze o 2 komenyarze i więcej ;)
Pozdrawiam,Iza.

wtorek, 9 lipca 2013

Bardzo ważne

Praktycznie nikt nie komentuje ;(
Naprawdę nie musicie komentować z swoich kont,
możecie z anonimów.
Ale ten mały gest zachęca mnie do pisania.
Więc, proszę jeśli ci się podoba to co piszę,
poświęć te kilka sekund 
i dodaj komentarz, co o tym myślisz.

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 3

   Rozdział dedykuje Haronowemu Pulpecikowi,
i mojej przyjaciółce.


      Perspektywa Izy
     Już od tygodnia chodzę do pracy. Kate miała rację, że to w sumie proste. Szef mówił mi, że jest bardzo zadowolony z mojej pracy i otrzymałam już pierwsze wynagrodzenie. Codziennie rozmawiam z rodzicami i bratem, opowiadam im jak sobie radzę, jaki jest Londyn i, że mam wspaniałą przyjaciółkę. Oni za to mi mówią co tam u nich słychać, i że bardzo tęsknią, zresztą tak samo jak ja. I wracając do mojej kochanej sąsiadki, to codziennie się spotykamy i nie tylko w pracy, ale również po. Kate pokazuje mi Londyn, plotkujemy, gadamy o różnych historiach z naszego życia i o pierdołach. Choć tak krótko się znamy, jesteśmy jak siostry i wiem, że ona mnie nie wystawi tak jak moja była przyjaciółka z Polski.
     Dzisiaj mamy pokazać naszą pracę szefowi, on ma ją nagrać i poszukać gwiazd muzyki, którym się spodoba i będą chciały mieć ją na swojej płycie. Nasza robota jest tak fajna, że możemy przychodzić na 9/10 do niej, czyli budzić się o 7.30 lub 8. Teraz postanowiłam się obudzić o 8. Naszykowałam strój na dziś, wzięłam go ze sobą do łazienki, umyła się, wyszorowałam ząbki, zrobiłam lekki make-up, założyłam wybrane wcześniej ubrania i zrobiłam koka. Kiedy robiłam sobie śniadanie - płatki z mlekiem, usłyszałam dzwonek, więc postanowiłam otworzyć drzwi. Przed nimi stała już moja przyjaciółka.(K-Kate, I-Iza)
K- No już jesteś gotowa, możemy jechać?
I-Cześć, tak wszystko u mnie dobrze, miło, że pytasz.- Powiedziałam z sarkazmem. -A czemu się tak mamy śpieszyć, przecież dopiero 8.42.
K- Już tak późno, boże spóźnimy się.
I- Na co?
K- Nie no nie mów, że nie pamiętasz.
I-Jakbym wiedziała, to bym nie pytała.
K-Mamy dziś nagrywać przecież tą piosenkę.
I- No tak, ale przecież mamy na to cały dzień.
K-No nie, bo już po południu ma przyjść ktoś, kto możliwe, że będzie chciał ją na swojej nowej płycie i dlatego miałyśmy być wcześniej.
I-A no to, to zmienia postać rzeczy, to poczekaj zjem szybko śniadanko i już jedziemy.
K- O nie, nie, nie! Jedziemy teraz, a śniadanko zjesz sobie w barku, albo pójdziemy po nagraniu na miasto.
I-No dobra, niech ci będzie.
K-To szybko.
I-Tak,tak.-Założyłam szybko na ramię moją torbę z teczką, komórką, słuchawkami, portfelem i kluczami, po zamknięciu drzwi. Już po 15min. byłyśmy pod wytwórnią. Kawałek do niej prowadzący był odgrodzony, a za tymi odgrodzeniami stało bardzo dużo piszczących dziewczyn i trzymających jakieś plakaty. Żeby móc tam wjechać musiałyśmy dać ochroniarzowi nasze przepustki- karty oznaczające, że tu pracujemy. Zawsze tak było, ale dziś było zdecydowanie więcej ochroniarzy i jak nie mam te za barierkami to jakieś fanki. No, ale nic weszłyśmy do budynku gdzie czekał już na nas szef i zaprowadził nas do sali nagrań. Tam nagrałyśmy tą piosenkę i byłyśmy już wolne. Szef nas pochwalił, dał jakieś papiery do przeczytania i podpisania, oraz powiedział, że jak już to zrobimy to możemy wracać do domu. Poszłyśmy z Kate do barku, gdzie zamówiłyśmy sobie po serniku i latte. Monica (kelnerka) przyjęła od nas zamówienia i  poszła z nimi do David'a i  James'a (kucharzy). My usiadłyśmy sobie przy stoliku obok wielkich przeszklonych okien z których było widać co się dzieje pod budynkiem. Było jeszcze więcej piszczących fanek i jeszcze więcej ochroniarzy. Po chwili Monica przyniosła to co zamówiłyśmy. Popijając kawę i jedząc  ciastko czytałyśmy te wszystkie papiery. W pewnej chwili moja przyjaciółka pokazała mi palcem abym popatrzyła na coś za oknem, jak się po chwili okazało tam nie było nic do zobaczenie, ona to zrobiła by zabrać mój sernik.
I-Ej, no co to miało być, najpierw mi nie pozwalasz zjeść śniadania, a teraz mój sernik zjadasz.
K-Byłam głodna, haha, a po drugie ty już troszkę zjadłaś.
I- Dobrze powiedziane, TROSZKĘ! I ty zawsze jesteś głodna!
K-Nie moja wina!
I-Ale mogłaś zjeść batona, a nie moje ciastko!
M-Dziewczyny!- Wtedy obie popatrzyłyśmy na Monice.- Przestańcie się kłócić i pomóżcie mi przestawić stoliki.
K i I- Ok.
K-A po co?
M-Bo zaraz mają przyjechać tu jakieś gwiazdy i rozdawać autografy.
I-A to dlatego tak dużo tu tych fanów.
M-Tak właśnie, więc pomóżcie.
W tym samym czasie perspektywa Louisa
Nie widziałem tamtej dziewczyny już od tygodnia, praktycznie straciłem nadzieję, że jeszcze ją spotkam. Harry tak jak obiecał nie powiedział nic chłopakom i cały czas mnie pocieszał. Teraz będziemy podpisywać autografy i płyty w jakiejś wytwórni, gdzie później mają nam też przedstawić jakąś piosenkę, która być może nam się spodoba i dodamy ją do swoich piosenek. (Mn-Menager, Li-Liam, H-Harry, Lu-Louis, Z-Zayn, N-Niall)
Mn- No chłopaki to jesteśmy na miejscu, więc wysiadajcie. Autografy i płyty będziecie podpisyać w kawiarence na 1 piętrze.Prosto po schodach i na wprost już ona jest.
Li-Ok. To chodźcie.
Wszyscy wyszliśmy za Liam'em i skierowaliśmy się tak jak powiedział menager. Już przez szklane drzwi od kawiarenki ją zobaczyłem. To była ona ustawiała z jakąś blondynką stół. Postanowiłem, że się zakradnę.
Lu-Nie wolno takim ślicznym dziewczynom dźwigać takie ciężary.- Ona podskoczyła i jedna z nóg stołu spadła jej na stopę. Lekko zajęczał , przykucnęła i złapała się za stopę.- Oj przepraszam, nic się nie stało.- Wtedy podniosła głowę, popatrzyła się na mnie i zaśmiała.
I-Haha, obiecałeś, że będziesz uważał.- złapała się s powrotem za stopę.-Przykucnąłem przy niej i zapytałem.
Lu-Boli?
I-No trochę.
Lu- To złap mnie za szyję.
I-Po co?
Lu-Złap.-Zrobiła tak jak kazałem i wziąłem ją na ręce. -Pojedziemy do szpitala, żeby zobaczyli co ci się stało.
I- Ale nie trzeba.
Lu-Trzeba, trzeba, a i ma ktoś samochód?
K-Ja mam, masz kluczyki, ale później oddaj.
Lu-Nie nie oddam.-Zaśmiałem się na słowa blondynki. I ruszyłem z nimi i Izą na rękach do samochodu, który stał na parkingu dla pracowników.Szybko posadziłem ją na miejscu obok kierowcy, a sam usiadłem za kierownicą, włączyłem radio i wsadziłem kluczyki do stacyjki, a po chwili ruszyliśmy. Po drodze rozmawialiśmy sobie i się śmieliśmy. Wreszcie ją znowu spotkałem, tak się cieszę. Gdy byliśmy na miejscu wyszedłem i wziąłem znowu ją na ręce, oczywiście protestowała, że sama da rade, ale ja wiem swoje. Usadziłem ją na jakimś łóżku w pokoju szpitalnym i zawołałem lekarza, któremu wyjaśniłem zaistniałą sytuację, a on ruszył z nią na prześwietlenie.
Gdy już jej to zrobili, poszedłem do doktora zapytać o wyniki.    (D-doktor)
Lu-I jak, już wiadomo co się stało z jej stopą?
D-Tak, a pan jest kim? Bratem, chłopakiem,..
Lu-Kolegą.-przerwałem mu
D-Aha więc dziewczyna ma stłuczoną, można nawet powiedzieć, że lekko złamaną główną kość w stopie. Nie będziemy jej zakładać gipsu, ale zabandażujemy jej stopę i damy stabilizator, żeby nie było przemieszczenia i zalecamy, żeby nie chodziła za dużo. Najlepiej, żeby w tym tygodniu nie chodziła. A i jeszcze proszę, to kule dla niej.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
No to mamy 3 rozdział.
Jak się podoba?
Bardzo dziękuję za tak dużą liczbę wyświetleń
i obserwatorów.
Troszkę mnie tylko martwi, 
że nie komentujecie.
Przez to, nie wiem czy to co piszę się wam podoba
i czy jest sens to pisać.
Jeśli chcecie kolejny rozdział,
proszę przynajmniej o 2 komentarze.
Dla pierwszych osób komentujących,
będzie dedykowany kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Iza.